Wierszydła
Komentarze: 2
Nie jestem aniołem wierz mi...
Skrzydłeł nie mam Twych...
Poplamionych krwią i łzami...
Krzykiem sponiewieranych...
Nie mam też dłoni wiatrem pisanych...
Włosów słońcem barwionych...
Oczu niebem zdobionych....
Mam tylko słowa które pustką są wszelką...
Mam tylko serce rzecz niewielką, a jednak w swej nicości jest czymś czego anioły nie mają... Mam łzy.
Tam za wzgórzem rodzi się mój nowy dzień...
W goryczy zatapiam oczy piekności Twej...
Na skroniach doznań rozkosznych zabijam myśl...
Zabijam ją bólem serc zdradzonych... złamanych...
Tam za wzgórzem rodzi się nowa łza...
Spływa sama po bladych policzkach...
Z jezior srebrnych oczu Twych.
Ta, która krwią pisała słowa...
Ta, myśl Twoja nowa...
Ta, łzami zdobiła skronie
Ta ,co siedziała na goryczy tronie
Ta, płacząca w uśmiechu
Ta, co zabijała dla grzechu...
Ta, co umarła dla czystości
Ta, oddana bez końca miłości...
Ta... grzeszna, dziś konająca.... Heu!
Zaczarowana płomieniem istnień.
Płomieniem wszelkiego życia...
Ona już nie oddycha, jej zimne są lica.
W jej rzyłach już krew nie tetni
Pulsu nie ma, blada, zimna...
szukająca szczęścia doszła do końca...
Utoneła, dla miłości dziś tak jakby śpiaca...
To Dla niej płakały anioły...
Ona w złotym runie uśpiona...
Dziś różą zakwitła jesienią...
Dziś myślą pobladła jak kartka...
Krwią poplamiona dłonie....
I tylko jedno słowo wyszeptać umie:
"Przepraszam"- słowa nie słyszy....
Twoje oczy są jak rzeka.... dziś spokojane już ich nie ma...
Płaczą wodospadem wspomnień, śmieją się gdy tylko wspomnę...
Zatopione, raz zamglone, usypiaja w wiecznym śnie...
Proszę zostń krzyczy serce... Jednak ja... już nie ma Cię...
Ty krórego oczu niepamiętam... pozostaje tylko płęta...
"Nie kochaj chłopaka którego imienia nie znasz".......
Bólem pisana... Skazana na samotność,
stoją pod bramami wszelkiej goryczy.
Piję tylko rozkosz ostatnim łykiem...
Wdycham powietrze, które mnie truje...
Ostatni oddech, ostatnie serca bicie...
Smutek i żal w sercu gości...
Czemuż ja żyję w samotności?
Kiedyś Twoją byłam, lecz na wspomnieniach skończyłam.
Blada, zimna, o oddechu ciężkim i ledwo dyszącym.
Otwieram drzwi.. Tożto Ty? Nie Ty?
Jakże niewdzięczna stoję pod Twym sercem...
Uchylam ust i dłoni w podzięce za to, że miałam Ciebie choć przez chwilę..
Za to, że byłeś przy mnie... Jednak ja kocham, a kochana nie byłam...
Czy to miłość NOWA???
Powiedz, dlaczego na twarzy masz łzy?
Powiedz, dlaczego plączą Ci się dni?
Powiedz czy wciąż o mnie myślisz?
Czy wciąż o mnie śnisz?
Powiedz czy nadal w tęsknocie chcesz żyć?
I znowu ktoś ma marzyć i śnić!?
Czy wolno nam jeszcze marzyć?!
Czy wolno nam jeszcze żyć?!
CZASEM WOLAŁABYM MARTWYM WIDZIEĆ CIĘ... ŻEBYŚ BYŁ TYLKO DLA BOGA I DLA... MNIE.
Przepełniona półcieniami marzeń, które straciły barwy. Ze złamanym sercem na początku istnienia. Włosy słońcem barwione. Oczy niebem pisane. Przeznaczona goryczy... Uwięziona w kącie stoję. I tylko powietrze łykam ostrożnie... Czy to powietrze moje? Czy Twoje.....?
Wynoś się wstrętny robalu z mej duszy i serca! Zabijasz mnie co nocy, jak nędznym morderca... Dręczysz swym wzrokiem. Nie chcę Ciebie nawet w snach! Krzyczę choć wiem, że to już nie ja......
Bezpieczna nie jestem. Nie mam Twoich ramion... Uciekam przed bólem. Uciekam przed sobą samą. Na szybie jeszcze Ty. Na dłoniach krople krwi... Choć już dawno na oczach mych padłeś.... Deszcz jeszcze płacze jak me oczy
Bólem wypełnione oczy... strachem napełnione usta. Bo bólem są Twe oczy... a starchem są te usta. Krwią z oczu spojrzenia... boję się pocałować wspomnienia.... Zapomnę..... Twoje usta... zapomnę, że jestem pusta.
Ta która z ogni piekielnych powstała. Na ustach krew miała. W czeluściach piekielnych spłodzona. Na krzyżu pomrze, bo naznaczona. Przeklęta! Wygnana! Na stosie spalona! Upadła z nieba. Piękna, lecz konająca........ Przepraszam, że umarłam na krzyżu cierpień. Za życie Twoje, a grzechy... NASZE!///////////////
Patrzę na smukłe sylwetki drzew. W ich gałęziach słychać ptasi śpiew. Czuję ich zapach- To jak Twój. W gałęziach zostawię marzeń rój. A kiedy w górę spojrzę i żal mój w obrazie liści sie rozwiera. To wierze, że przy mnie jesteś. Choć dobrze wiem, że nikogo nie ma.... że to tylko drzewa.
WYSZŁAM NA ULICĘ I SPOJRZAŁAM ŚMIERCI W TWARZ. ONA TYLKO WYSZEPTAŁA: "MAŁO CZASU MASZ..."- POSZŁAM ... JA NIE CHCĘ UMIERAĆ!!!
I tylko płacz aniołów, które nie poszły spać.
Słowa szeptem pisane w duszy.
Krew przelana na skórze, dziś w sercu krzyczy.
Jak kiedyś oczy Twe w moich dłoniach...
Zamknięte drzwi nikt ich nieotwiera...
Sama po środku pustki...
Oczy tylko przymróża by nie płakać...
Zaciska dłonie, zagryza wargi....
Uciekaj! Ona nie słucha....
Stoji choć ból, stoji bo czeka....
Na co? Sama nie wie..........
Nie ma takich słów które opowiedziałyby to wszystko co mną targa i co targało zanim Cie staraciłam, a teraz prubuję odzyskać twoje zaufanie, które tak łatwo odeszło. Chcę nadal Cię kochać i czuć się kochaną na wieki.... Teraz już wiem co staraciłam.
Uwięziona w przeszłości... we wspomniniach.
Uwięziona na pastwe głodu- przeznaczona.
Miłości smaku już nie zazna...
Jedynie gorycz gorzka jak piołun wykszywia jej wargi w grymasie.
Boi się.. Jednak umiera choć nie musi...
Umiera duszaona w kącie strachu...
Nikt już nie śpiewa, nikt już nie słucha. Ostatni odech tylko zakłuca, cisza wszelka . Zamknięte oczy serca wspomnienie. Usta złączone to ukojenie i tylko szepty bezwstydne. Na szybie serce palcem malowane, które po środku jest przełamane. Dziś łza tylko oblewa ciszę. Szloch przerywa ją, a kiedyś ta cisza była rozkoszna... Dziś rani serca, bo jest nieznośna....
W oczach masz łzy. Dlaczego płaczesz?- pytam. Bo nigdy już cię niezobaczę....
Mój piękny książe... O oczach z rąk Boskich stworzonych. Włosach niczym miodowe runo... Czyż kochać mam i bezcześcić spojrzeniem Boskość? Czy kochać mam i niszczyć dotykiem złoto? Umrzeć wolę, by wiedzieć wreszcie co mam czynić... Zabij mnie byś był mój... do końca.
Czekam na ciebie... choć czekać nie muszę. Modlę się choć potępiasz mą duszę. Boję się spojrzeć w twoje oczy... Boję się ujrzeć miłości rozkoszy. Patrzysz jednak na mnie jak na ofiarę. Kusisz sparawiając, że przepadam na dnie, by tylko usłyszeć: "Kocham..."
Raz jestem kwiatem, raz ciernią. Gdy raz poczujesz mój zapach, a on zabuzuje w twych żyłach jak narkotyk... jestes stracony. Nie będziesz mugł bez niego żyć. Umrzesz by choć raz go jeszcze poczuć jak piołun. Nikt jeszcze nie zarwał mojej róży, nikt nie poczuł jej zapachu. Nikt nie wie gdzie kwitnie, choć ona jest blisko... W Twoim sercu......
Życie jest tylko senna droga do Śmierci....
Miłosnym tchnieniem zamienię szepty... w słowa.
Wiem, że Cię z kądś znam...
Na drodze życia skrzyżowane dłonie...
Widzę Cię, a jednak to tylko ty...
Ten który przyszedł, przez niego łzy ronię...
Rodzę się, by zginąć... umrzeć i przepaść bez śladu
Rodzę się by nienawidzieć by BYĆ.Nie ma w tym ładu
Rodzę się dla Ciebie, byś mnie dręczył, a ja konała
Rodzę sie na nowo w uśmiechu i smutku, obolała
Rodzę się w Twych oczach, choć wiem, że dziś umrę
Gdy patrzę dziś na twe zdjęcie...
A żal mój w kawałku papieru się rodzi...
Prubuję cię schować na dnie szuflady...
Jednak nigdy spalić... Bo popiołem nie była nasza miłość.
Goryczy samak mam w ustach...
To tak jak pocałunek śmierci...
Całujesz mnie choć jestem pusta...
Łza w oku ciągle się kręci...
Prubuję zapomnieć o goryczy...
Uciekam od wspomnienia....
Jednak to śmierć- śmierci życzy...
Nie uratuję już mego marzenia...
... Ciebie
Czy słyszysz moje szepty...
To noc ciemna, to dzień blady.
Na oczach ma sen, choć obudził się już dawno.
Patrzę dalej- to Ty?
Pytam swego serca.
Z oczu płyną łzy...
Czy wróciłeś, by kochać?!
Dla mnie wróciłeś?!
- On milczy...
Spoglądam na niego... To on!!!
Czemu milczysz?!-
Bo wstyd mi twego bólu....................
Zapominam już jak wyglądasz... Nie chcę pamiętać! Zamykam oczy gdy tylko usłysze twe imie.... Zatykam lica... Czyż mało mi goryczy.... Chciałabym pamiętać!!!
A ja ciągle czekam i łez się swych niewstydzę... O miłość żebrzę, by choć usłyszeć, że jesteś.... Poczuć cię chwilę i uciec ze łzami... Przytulić i zabić.... Teraz wstyd mi swoich Bóstw........
Na skraju dwuch drug... Przy twarzy twarz. Złączone w uścisku dwa ciała. Włosów spleciony sznór. Oczu wpatrzonych blask i tylko szeptów cień na ścianie dwuch ras....
Na dłoni oddane serce. Na palcach duszy cień. To dla ciebie oddaję serce na pożarcie łask. Dla ciebie duszę potępiam.... Bo byłeś mi sercem i duszą, dziś brakuje mi bicia i myśli.......
Co dzień szukam swego szczęścia... Zatracona w rozpaczy umieram, by narodzić sę na nowo. Rodzę się, aby konać... Tak mało, a jakże dosyć....
Dodaj komentarz